GRØTFEST

Julebord to firmowa,bożonarodzeniowa impreza świąteczna organizowana przez pracodawców dla pracowników.  Jest to wspólna kolacja na której przeważnie spożywa się tradycyjne,norweskie dania. Można się spotkać,zintegrować,poznać i wspólnie pośmiać.
U mnie w pracy impreza ta nazywa się grøtfest.....i poza tradycyjnym ryżem z cynamonem....nie jemy żadnych innych tradycyjnych potraw. Być może dlatego,że na co dzień menu mojej restauracji właśnie na tradycji się opiera.
....Przyznam,że przez parę lat nie chodziłam na tą imprezę. W okresie bożonarodzeniowym moja knajpa pracuje pełną parą....organizując julebord innym.....i zawsze pracy jest mnóstwo....dlatego w wolny dzień wolałam siedzieć w domu niż iść  do pracy ( bo ta impreza odbywa się u nas w restauracji)....
 Dziś jednak,nie żałuję,bo wczoraj było bardzo sympatycznie. Ogromnym plusem tej uroczystości jest to,że każdy może przyjść z rodziną ( mężem,chłopakiem,dziećmi) co powoduje,że atmosfera jest bardzo ciepła i rodzinna.
Wyprasowałam mojemu L. koszulę,sobie sukienkę i wystrojeni pojechaliśmy ....umawiając się w aucie,że posiedzimy max dwie godzinki,a potem zrobimy angielskie wyjście.
  Od progu,z wielkim uśmiechem na buzi przywitała nas Cathrine (moja szefowa) oraz jej rodzice.
Następnie padło jedno krótkie pytanie: Kto jest kierowcą? .....oczywiście byłam nim ja....
Mój L. dostał lampkę szampana nalanego z wielkiej butli,a ja lampkę pysznego soku jabłkowego.
I tak z szampanem w ręku staliśmy i witaliśmy się z każdym kto przychodził do bistro.
Moja szefowa błyszczała otaczając nas swoją serdecznością i życzliwością.
Kiedy wszyscy już się zebraliśmy i kiedy każdy skończył pić swojego powitalnego drinka,
Cathrine zaprosiła nas do stołu......który był dosłownie obsypany pysznymi cukierkami.

 Na szwedzkim stole znaleźć można było różne,pyszne przekąski,czyli finger food.....
Nagrzeszyliśmy i pojedliśmy,ale było tak smacznie,że grzechem również byłoby nie spróbować.


A do picia....wedle życzenia!.........na stołach  królowało wino oraz piwo.
Cathrine wprowadziła do swojego grøtfest małą tradycję.
Julekalendar....
Każdy kto bierze udział w świątecznej imprezie ma przynieść ze sobą prezent do 50 kr....później następuje losowanie i każdy spośród wielu prezentów wybiera......w ten sposób prezent dostaje każdy,również Ci,którzy z nami nie pracują. :)

Mój L. jak zwykle miał szczęście i wylosował super otwieracz do butelek....który na pewno nam się bardzo przyda.


Ja wylosowałam tablicę,na której mogę umieszczać info do mojego L.....( mój L. miał więcej szczęścia)....:)


Cathrine zrobiła również mały konkurs,dzieląc nas wszystkich na 5 grup....Każda grupa dostała zestaw pytań,na które musiała we wskazanym czasie odpowiedzieć.
Wśród pytań znalazły się między innymi:
Jakie imiona noszą renifery Świętego Mikołaja?
W którym roku został zburzony mur berliński?
Jakie imiona noszą królowie,którzy przynoszą Jezusowi dary? (nikt u mnie,ani w grupie mojegoL...poza nami oczywiście nie znał odpowiedzi na to pytanie)
i wiele wiele innych.....
Było również jedzenie jajka niespodzianki na czas....jeden przedstawiciel z grupy musiał jak najszybciej połknąć czekoladę i złożyć zabawkę....
Zwycięska grupa otrzymała medale z mlecznej czekolady. :)




 Po konkursie wszyscy pracownicy dostali od Cathrine małe,świąteczne upominki....


W ten sposób,po czterech godzinach ,najedzeni,opici i obdarowani,wróciliśmy do domu.



Było nam bardzo miło spędzić w ten sposób niedzielne popołudnie.


I muszę przyznać,że moja szefowa zna się i potrafi organizować klawe imprezy.
do napisania!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JAZZOWE NUTKI

SPA

BAŁAGAN